Sufit i ściany były w tzw. ciapki-jak to nazywam :)
Nadszedł w końcu czas na zmiany, a oto efekt końcowy:
Ściany pomalowałam na jasną oliwkę, a malowidła tym samym kolorem tylko o znacznie ciemniejszej barwie
Jak wiadomo jasny kolor powiększa wizualnie pomieszczenie-dlatego też użyłam koloru o jasnej barwie. Ale z uwagi na to, iż mamy Córcię, która rączkami dotyka wszystkiego co napotyka na swej drodze i co jest z zasięgu ręki(czasem mając rączki np. po zjedzeniu ciastka). Musiałam pomalować dolne fragmenty ścian ciemniejszym kolorem albo pokryć je jakimiś malowidłami.
Wybrałam drugą opcję, inaczej pewnie w krótkim czasie byłabym zmuszona malować powtórnie z z uwagi na plamki czy małe odciski rączek ;)Początkowo myślałam o łączce czy może o trawie z kwiatkami, ale w trakcie malowania przychodziły nowe pomysły. Mąż z uśmiechem określił je - kukurydza wyrosła w domu ;).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz